Małe, bezdyskowe serwery mają sens

Bezdyskowe serwery nie są żadną nowością. Chociaż wymyślono je dawno temu, do dzisiaj toczy się dyskusja, czy mają one rację bytu. Pytanie to jest szczególnie aktualne dzisiaj, gdy postęp technologiczny spowodował, że mogą to być bardzo małe i jednocześnie wydajne jednostki obliczeniowe, a centra danych są gremialnie wirtualizowane.

Mówiąc o bezdyskowych serwerach trzeba pamiętać o tym, że nie są to rozwiązania przeznaczone dla małych firm. Są to systemy obliczeniowe, które spisują się doskonale w większych przedsiębiorstwach, w których centra danych są w dużym stopniu zwirtualizowane. Serwery takie są wyjątkowo energooszczędne, dlatego warto je instalować wszędzie tam, gdzie ich liczy się je w setkach czy tysiącach. Oszczędności energii elektrycznej są wtedy znaczące.

HP i IBM mają obecnie w swojej ofercie systemy obliczeniowe typu "virtualization blade" (wirtualne kasety). Kasety takie nie mają tradycyjnych podsystemów dyskowych. Producenci instalują w nich pamięci SSD oparte na układach flash (używane tylko do rozruchu komputera) i pamięci systemowe RAM o dużych pojemnościach. Są to więc bezdyskowe serwery, chociaż mają specyficzną konstrukcję. Są to kasety, które można instalować tylko w specjalnych obudowach, zaprojektowanych przede wszystkim z myślą o tradycyjnych serwerach z dyskami twardymi.

Zobacz również:

  • AI ma duży apetyt na prąd. Google znalazł na to sposób
  • OpenAI rozważa stworzenie własnych układów scalonych AI

Dużo lepszym rozwiązaniem byłyby obudowy pozwalające na instalowanie dziesiątek kaset, bez dysków, żadnego buforu ramki, żadnych układów wideo, a wyłącznie mające interfejsy sieciowe Ethernet 10 Gb/s i Fibre Channel, dwa niskonapięciowe, wielordzeniowe procesory i tak dużo gniazd na moduły DIMM (pamięć RAM), jak jest to tylko możliwe. Wymagania dotyczące systemów zasilania i chłodzenia instalowanych w takich obudowach są diametralnie inne niż te, które muszą spełniać obudowy tradycyjnych serwerów.

Można sobie wyobrazić, że w klasycznym bezdyskowym serwerze znajdują się trzy lub pięć portów. W pierwszym przypadku mogą to być dwa porty Ethernet 10 Gb/s plus jeden szeregowy, a w drugim - dwa porty Ethernet 10 Gb/s, dwa porty FC oraz jeden szeregowy (oraz oczywiście nawet kilkadziesiąt gniazd na moduły DIMM).

W każdym bezdyskowym serwerze powinno się znajdować miejsce na zainstalowanie pamięci SSD 1,8 cala, względnie gniazdo na zainstalowanie karty z układami pamięci NAND/flash. I nic więcej. Czterem takim serwerom instalowanym w standardowej szafie (zajmującym tyle miejsca, co klasyczny serwer stelażowy o wysokości 1U) powinny towarzyszyć dwa zasilacze: pierwszy podstawowy i drugi nadmiarowy.

Środowiska obliczeniowe oparte na bezdyskowych serwerach wydają się bardzo atrakcyjne. Farmom z setkami czy tysiącami takich serwerów mogą towarzyszyć systemy pamięci masowych oparte na technologii iSCSI. Czy tak będą wyglądać centra danych kolejnej generacji? Dlaczego nie.

Obecnie znakomita większość zwirtualizowanych systemów IT pracuje wykorzystując tradycyjne serwery stelażowe 1U lub 2U, względnie serwery kasetowe. Jedne i drugie mają bufor ramki (obsługa grafiki) i dyski twarde, chociaż często nie wykorzystują w stu procentach całej oferowanej przez siebie przestrzeni adresowej.

W środowiskach takich rzadko używa się konsol opartych na serwerze VMware ESX lub ESXi. A nawet jeśli konsole takie są używane, to są najczęściej nie graficzne a tekstowe, dlatego bufor ramki nie jest niezbędny. Stąd wniosek, że serwery bezdyskowe mają rację bytu.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200